„Dziś jesteście turystami!” Te słowa poruszyły kobiety noszące czerwone haftowane szale.
Nie jest to wyrażenie często wypowiadane w języku keczua, jednym z rdzennych języków Peru.
16 kobiet z Hoylock Alto czekało na stacji z niebieskimi legitymacjami i biletami na kolej Inca Railway.
Chociaż mieszkają w Świętej Dolinie, wielu z nich nigdy wcześniej nie podróżowało pociągiem, nie mówiąc już o odwiedzeniu miasta Inków Machu Picchu.
Uwagę przyciągają ich jaskrawoczerwone szale i tradycyjne koszowe kapelusze „Montera” wypełnione tkaninowymi kwiatami. Po wejściu do pociągu wyjęli spod czapek zużyte etui na telefony, aby zrobić sobie selfie i rodzinne zdjęcia w Hoylock.
To był dzień wielu nowości, ponad 500 lat temu.
Pomimo tego, że sąsiaduje z największą atrakcją turystyczną Peru, tylko pięć procent populacji wyżyn ma szansę ją odwiedzić. Ich przodkowie zbudowali fort z XV wieku i nadal mówią językiem budowniczych Inków, ale dla wielu Machu Picchu pozostaje tajemnicą. „Był moim mężem, ale nie mną” – powiedziała Josefina Cruz. „Chcę zobaczyć Machu Picchu na własne oczy”.
Dla wielu jedynym sposobem dotarcia do twierdzy zbudowanej przez Pachacuteca jest przebycie tragarzem Szlakiem Inków – 42-kilometrowym szlakiem pieszym, który kończy się przy Bramie Słońca, skąd roztacza się widok na fort. Miejscowe kobiety rzadko mają okazję odwiedzić to miejsce, ponieważ zawód ten jest zdominowany głównie przez mężczyzn.
Kiedy więc mijaliśmy po drodze turystów pieszych i przewodników suszących namioty, „matki” machały z okien pociągu.
Bilet na pociąg z Ollantaytambo na 90 minut kosztuje 100 dolarów w jedną stronę.
Biorąc pod uwagę, że średni dochód każdej kobiety sprzedającej turystom tekstylia i warsztaty tkackie wynosi 1645 peruwiańskich soli (około 800 dolarów), nie stanowi to dziennego wydatku.
Tak naprawdę wiele pań, które dołączyły do nas z Grupy Tkackiej Awamaki, było zachwyconych możliwością bycia „turystkami” tego dnia. Zwykle spędzają całe dnie na wytwarzaniu tekstyliów z nici lamy na tradycyjnych krosnach. Niektórzy nadal używają gigantycznych kości kondora do kierowania swoją złożoną pracą. Na wysokości około 4000 metrów Huilloc Alto znajdowało się kilka kroków od głównej ulicy turystycznej Aguas Calientes, ostatniego pueblo w drodze do Machu Picchu. Czekając na pociąg, pewna para przyniosła szpule z wełny do przędzenia nici. Pojęcia „dzień wolny” nie można było łatwo przetłumaczyć na język keczua.
Josefina upierała się, że celem wizyty były zarówno interesy, jak i przyjemność, i stwierdziła, że pracuje nad sposobem upamiętnienia tej podróży.
„Będziemy wplatać go w nasze koce” – powiedziała o Machu Picchu. Motywy haftu keczuańskiego zostały zainspirowane eksperymentami i to była wielka sprawa.
Program zapraszania pań do zobaczenia cudów świata w Peru został opracowany przez biuro podróży grupowych Intrepid.
Faktem było, że te kobiety, które miały wspólne pochodzenie z ludźmi, którzy zbudowali Inkę, zostały wycenione na podstawie doświadczenia własnego dziedzictwa. Jest to jedna z wielu niezamierzonych konsekwencji rozwoju turystyki.
W ostatnich latach branża turystyczna Machu Picchu stała się symbolem głębokiego podziału w Peru. Pomiędzy społecznościami miejskimi i wiejskimi, Limą i Cusco. Hiszpańskie metysy, indyjskie wyżyny przybrzeżne. A także dziedzictwo korupcji. Na początku roku miejscowi zamknęli pociąg Machu Picchu w proteście przeciwko nowemu sprywatyzowanemu systemowi sprzedaży biletów.
W styczniu państwo peruwiańskie przekazało bilety na tę atrakcję prywatnym firmom, co natychmiast podniosło ceny i zwiększyło liczbę odwiedzających o jedną trzecią do 5600 turystów dziennie. Demonstranci zamknęli bary na ponad tydzień.
W zeszłym roku tysiące turystów zostało uwięzionych na szlaku Machu Picchu w wyniku protestów po aresztowaniu prezydenta Pedro Castillo. Choć była to postać kontrowersyjna, rozmowy z niektórymi mieszkańcami Cusco i wyżyn peruwiańskich dały jasno do zrozumienia, że Castillo nadal cieszy się znaczącym wsparciem ze strony prowincji wiejskich, które nie ufają elitom przybrzeżnym Limy.
Kolej do Machu Picchu, jako główna arteria turystyczna, budzi wśród Peruwiańczyków silne emocje, choć nie wszystkie są negatywne.
Jedna z kobiet z Hoylock, Justina Riquelme Ríos, powiedziała, że od dzieciństwa fascynuje ją pociąg turystyczny.
Patrzyła na pociąg i wyobrażała sobie, jak by to było dołączyć do zagranicznych gości podczas ich wakacji.
„Chciałam pomyśleć, że pewnego dnia będę podróżować z turystami, usiąść, zjeść i podzielić się czymś” – powiedziała Justina.
Wydawała się poruszona i powiedziała, że przeżycie swojego domu jako turysty było jej marzeniem od dawna. Tę, którą zachowała, odkąd społeczność adoptowała ją jako sierotę.
„Ta grupa pań ma szczęście, że tu jest” – powiedziała mentorka Intrepid, Norma Kahler.
Jako rodzima osoba mówiąca w języku keczua z ponad 20-letnim doświadczeniem w oprowadzaniu turystów Szlakiem Inków stwierdziła, że projekt transportu matek do Machu Picchu jest dla niej szczególnie ważny.
„Zaledwie cztery miesiące temu taka szansa pojawiła się dzięki Intrepidowi i Awamaki” – powiedziała.
„W tym momencie z nimi rozmawiałem, a oni skakali z podekscytowania”.
Norma, zaaranżowana przez Intrepid, powiedziała, że kobiety specjalnie poprosiły o mentorkę, aby mogły swobodniej zadawać pytania.
„Kiedy mówimy o tego typu grupach, czyli o lokalnych paniach, szukamy lokalnych przewodników, którzy mówią w ich języku, keczua. Kto pójdzie?”
Inna przewodniczka i osoba mówiąca w języku keczua, Rebecca Huarca Hijielka z prowincji Canes w Peru, nigdy nie sądziła, że nadejdzie dzień, w którym będzie prowadzić grupę Intrepid w swoim ojczystym języku.
Na szczycie tarasów Machu Picchu, „Starej Góry”, z widokiem na mniejszy szczyt Hochuy Picchu, „Młodej Góry”, było jasne, że matki były znacznie bardziej przyzwyczajone do wysokości niż ich powolne towarzyszki podróży.
Naturalnie kobiety w jaskrawoczerwonych szalach i damskich kapeluszach wzbudzały ciekawość innych turystów. Chodziło głównie o dobre maniery. Niektórzy zakładali, że stanowią część atrakcji, inni zaś prosili o zrobienie sobie selfie. W pewnym momencie inna osoba włożyła matce banknot 10 soli w zamian za zdjęcie.
Jednak tylko ci, którzy zatrzymali się, żeby zapytać o ich historię i o to, jak mama odwiedziła Machu Picchu, w pełni docenili jej podekscytowanie.
Bycie świeżym na cały dzień było częścią tego pozytywnego doświadczenia.
Było to coś, czego moja grupa wycieczkowa doświadczyła na własnej skórze zaledwie dwa dni później w Parque Arqueologico de Rachi, na południe od Cusco.
Choć znajdowała się tam skromniejsza kolekcja ruin Inków, podeszła do nas grupa z Puno. Niektóre z kobiet ubranych w szale i brązowe kapelusze – lokalny strój przygraniczny w pobliżu Boliwii – poprosiły o zrobienie sobie z nami zdjęcia.
Dopiero gdy grupę Kanadyjczyków, Nowozelandczyków i Australijczyków z klasy średniej poproszono o świadczenie usługi, nie rozumiejąc, dlaczego czerwone kurtki na niektórych przewodnikach zauważyliśmy dopiero po wybrykach grupy Kanadyjczycy, Nowozelandczycy i Australijczycy. Na odwrocie widnieje napis „Ministerstwo Rozwoju i Włączenia Społecznego”. Dowiedzieliśmy się, że były one częścią rządowego programu mającego na celu umożliwienie rdzennej ludności zwiedzania atrakcji turystycznych.
Panuje entuzjazm w byciu tam i oglądaniu turystów korzystających z dziedzictwa Inków.
To było kameralne spotkanie. Tym bardziej, że kolejna grupa turystów nakrzyczała na nas, że przeszkadzamy im w robieniu zdjęć.
Peru od dawna próbuje zwiększyć dostęp do zabytków i miejsc turystycznych. Intrepid nie ma monopolu na turystykę społeczną w Peru.
W rzeczywistości istnieje pociąg przeznaczony wyłącznie dla mieszkańców, który kosztuje 12 soli (5,50 USD) do Machu Picchu Pueblo. Wstęp jest dotowany dla Peruwiańczyków i bezpłatny w niedziele do Cusqueños za okazaniem lokalnego dowodu osobistego. Jest to jednak nadal poza zasięgiem niektórych Peruwiańczyków, a lista oczekujących dla mieszkańców jest długa i wymaga rejestracji z miesięcznym wyprzedzeniem. Była to także jedna z wielu rzeczy, których utraty obawiali się protestujący w wyniku prywatyzacji biletów dla nauczycieli. Dla niektórych Peruwiańczyków Machu Picchu pozostaje nieosiągalnym i niemożliwym do utrzymania marzeniem. Nawet dla tych, którzy mieszkają w zasięgu wzroku pociągu turystycznego.
Po powrocie na stację w Ollantaytambo przyszedł czas na powrót mam do domu.
Najważniejszymi atrakcjami dnia dla turystów Machu Picchu jest przejażdżka niebieskim wózkiem wycieczkowym i bufet z niekończącymi się deserami. Zrobili między sobą wystarczająco dużo zdjęć Zamku Słońca Inków, aby ponownie przeżyć dzień spędzony z przyjaciółmi i rodziną, którzy zatrzymali się na wzgórzach.
„To był najlepszy dzień” – powiedziała Justina w imieniu grupy. „Czujemy się jak prawdziwi Inkowie.”
Po przebyciu co najmniej kilometra w górę doliny przed zakończeniem podróży przenieśli wspomnienie w góry Hoylock Alto.
Detale:
Pisarz był gościem Intrepid Travel w ramach trasy Classic Peru
Gospodarzami byli Inicjatywa Lokalnego Biznesu Awamaki i Wioska Hoylock Alto, awamaki.org
Loty liniami LATAM odbywały się przez Limę i Santiago de Chile
„Fanatyk muzyki. Profesjonalne rozwiązywanie problemów. Czytelnik. Wielokrotnie nagradzany telewizyjny ninja”.
More Stories
Jeśli tak będzie dalej, rozważymy monitorowanie cen i otwarcie importu całych kurczaków – prof. Prasad
„Normalne” do „Wysokie” prawdopodobieństwo uderzenia cyklonu tropikalnego w Wyspę Północną
„Samowzbogacanie się”: laptopy z „ekranem dotykowym” i „wyrafinowane” telefony komórkowe dla parlamentarzystów z Fidżi